piątek, 5 kwietnia 2013

obietnica

W domu dym siwy, niechciany. Ja z dymem i z dymu, i też niechciana.
Więc jest dom, cichy i spokojny, prawie że nierealny.
A ja leżę na środku, chyba jestem naga, ale to nic pewnego. Bo spokój tego miejsca zabił moją pewność, uśpił czujność. Jestem i byłam, i leżałam od czasu nazbyt długiego, żeby nie wiedzieć, że w takich właśnie domach się umiera. Tych cichych i spokojnych, gdzie gaszony papieros jest grzechem.
Ale teraz to już nieistotne. Leżę poza własnym ciałem w ubraniu czy bez. Chyba umieram.  każdym razie tak musi wyglądać śmierć.
Ale ja tego supełka nie rozwiążę. To byłoby zbyt proste.