klucze
pamiętam zamknięte przede mną drzwi
jakiś wyrok
opadła kurtyna
nie było lęku to zbyt proste
banalne jak na nas
i nie było dłoni która nie
podtrzymywałaby mojego ciała
tej masy bez kształtu i emocji
więc stałam tam sama jakby
we własnej ciszy głuchocie
ale
ja lubię ciszę
napawałam się widokiem twoich pleców
bezgłośnych kroków wciąż dalej i
dalej aż
do zniknięcia
i jeszcze chwileczkę
jak w deszczu nierealnych kropel
łez lub innych płynów bez znaczenia
aż w końcu mocne dłonie chwyciły
moje ciało
tak bardzo oddane
weźcie głowę ręce nogi
weźcie je sobie
mi trzeba tej ciszy kropelek deszczu
kluczy których zgubiłam gdzieś po
drodze
wsadziłam do twojej kieszeni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz