poniedziałek, 11 marca 2013
Jej Wysokość Złość
Najpierw dojrzewa po cichu. Ciężko stwierdzić czy drzemała we mnie od zawsze, czy pojawiła się bez pukania. Minęła pewnie drzwi frontowe i zagnieździła się na dobre. Rosła w siłę, karmiona straconym czasem, złudnymi nadziejami. Z dnia na dzień jej opasłe ciało (bo jestem pewna, że to potwór z gatunku tych cielesnych) dosiadło się do Mojego Stolika. Siedzi koło mnie w tramwaju, sieje niepokój wśród naszych (!) znajomych. Ona, Jej Wysokość Złość. Żal i smutek. Siedzimy razem, gdzieś na granicy Rozpaczy i Bezruchu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz