Żyję na granicy światów. Gdzieś pomiędzy jawą a snem. Mój umysł mnie zwodzi. Kusi nowymi doznaniami. Ale to jak cyrograf. Kto nie chciałby być wyjątkowy? Czuć więcej, widzieć inaczej? Ale to wciąż cyrograf, umowa z diabłem. Kiedy tęcza zmienia się w zwykłe, pochmurne niebo. Kiedy wcześniejsza lekkość, życiowe inspiracje stają się koszmarem. Klatką z której nie ma ucieczki. Za własną wyjątkowość płacę dożywotnią samotnością. Każde wyplute słowo, każda myśl krąży wokół tematu, omija sedno sprawy. Patrzę przez szybę na własne życie, znacznie dłuższe niż metryka. Kolejne oszustwo.
Kim powinnam być? Kim byłabym, gdyby moja egzystencja potoczyłaby się inaczej? Gdyby sezon nie był martwy, gdybym zajechała tu w porę? Nie, to nie są bezpłodne rozważania. Próbuję usilnie znaleźć drogę, błądząc gdzieś po ciemku. Klucząc pomiędzy snem a jawą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz